Dni Krakowa w Wilnie

Ks. adam boniecki



Czy tego rodzaju „urzędowa” impreza może mieć jakieś znaczenie? Wyniesiony z poprzedniej epoki sceptycyzm wyparował ze mnie, kiedy uczestniczyłem, niestety tylko w niewielkim fragmencie, w Dniach Krakowa w Wilnie (13 –15 września). 



Przyznaję ze wstydem, że nie wiedziałem o odbywających się we wrześniu 1999 Dniach Krakowa w Wilnie ani o Dniach Wilna w Krakowie (w październiku 2000). Rozmaitych wydarzeń tego typu jest tak wiele... Początki krakowsko-wileńskiej wymiany nie były łatwe, otwarta w 1991 r. w Krakowie litewska restauracja Spółki Viltera po czterech latach splajtowała, próby otwarcia „Domu Krakowskiego” w Wilnie też się nie powiodły, ale Dni weszły do dobrej tradycji. Organizatorzy z zachwytem mówili mi o wspaniałej współpracy. Dzięki temu wszystko przebiegało pomyślnie. 
Program. Dni rozpoczęto w Wileńskiej Galerii Obrazów otwarciem wystawy ikon Jerzego Nowosielskiego. Potem na Placu Katedralnym było przedstawienie „Wieża Babel” Teatru KTO, następnego dnia rano w ratuszu debata „Wilno – miasto wielokulturowe”, po południu – w Instytucie Polskim panel dyskusyjno-wspomnieniowy Kraków–Wilno, po nim w ratuszowej sali koncert zespołu kameralnego „Camerata” (Krakowska Orkiestra Polskiego Radia) i wieczorem na podwórzu Teatru Młodzieżowego koncert kwartetu jazzowego Jarka Śmietany. Ten sam kwartet występował jeszcze tegoż wieczoru w Jazz &Rock Cafe. I w ostatnim dniu (niedziela) Koncert z udziałem Elżbiety Towarnickiej, Marka Stefańskiego i Sigute Trimakaite w kościele św. Kazimierza. Ostatnim punktem programu była – w Centrum Filmowym „Skalvija” premiera filmu „Anioł w Krakowie” Artura Więcka. Wszystkie spotkania cieszyły się znakomitą frekwencją. Udział brali zamieszkali w Wilnie Polacy i Litwini. 
Uczestniczyłem w panelu „Kraków–Wilno”. W wypełnionej po brzegi sali Instytutu Polskiego gości witała po litewsku i po polsku dyrektor Instytutu dr Małgorzata Kasner. To jedno spotkanie wystarczyło, by zobaczyć znaczenie Dni. 
Przewodniczył mu prof. Algis Kaleda, dyrektor Instytutu Literatury Litewskiej i Folkloru Litewskiej Akademii Nauk, założyciel polonistyki na Uniwersytecie Wileńskim. Wśród gości był m.in. ks. Vaclovas Aliulis, marianin, legendarna postać Kościoła katolickiego na Litwie w latach komunizmu. Przez dobre dwie godziny Polacy i Litwini mówili o tym, co nas łączy. Prezes Państwowej Komisji Ochrony Zabytków p. Gražina Dremaite opowiadała, czym jest dla niej ścisła współpraca z krakowskimi konserwatorami. Profesor Kaleda opowiadał o perypetiach związanych z powstawaniem polonistyki. Padały nazwiska tych, którzy wtedy pospieszyli z pomocą jako wykładowcy, wśród nich Andrzeja Romanowskiego i Bronisława Maja. Klimat całości najlepiej wyraził ambasador RP w Wilnie Jerzy Bahr, który dziękował wszystkim za to, że w rozmowie mógł uczestniczyć nie jako urzędnik, ale jako przyjaciel wśród przyjaciół. 
Wśród wielu wątków jeden wydał mi się szczególnie ważny: wątek Unii Europejskiej. Perspektywa rychłego wejścia Polski i Litwy do Unii wydaje się balsamem na zadawnione rany i uprzedzenia. 
Mój niepokój o stopień reprezentatywności owego grona otwartych, życzliwych sobie ludzi znacznie się zmniejszył po rozmowie z redaktorami polskiej redakcji Litewskiej Telewizji. W Domu Polskim na peryferiach Wilna (wbrew obawom spełnia on, mimo może nie najszczęśliwszego położenia, ważną rolę) długo rozmawialiśmy. Młodzi ludzie, urodzeni i wychowani na Litwie i często po wyższych studiach w Polsce, zdają się całkiem dobrze odnajdywać swoje miejsce w rzeczywistości litewskiej. Uświadomili mi, że wyrosło tutaj nowe pokolenie polskiej inteligencji, bez kompleksów i urazów, wykształcone, świadome polskich korzeni, a jednocześnie obecne w życiu kraju, który uważa za swoją ojczyznę. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nr 39 (2777), 29 września 2002

do góry

 

© 2000 Tygodnik Powszechny
Szczegółowe informacje o Redakcji; e-mail: redakcja@tygodnik.com.pl